PŚ w Engelbergu: Dawid Kubacki odpada w pierwszej serii sobotniego konkursu

Kapitalne wieści. Polska z dodatkowym miejscem w TCS!

Miał 20 lat i rzucił skoki. Polski wicemistrz świata dziś jeździ ciężarówką

Czytaj też

Miał 20 lat i rzucił skoki. Polski wicemistrz świata dziś jeździ ciężarówką

Treningi i kwalifikacje pokazały, że Engelberg raczej nie przyniesie rewolucyjnych zmian w polskiej kadrze, jednak niewykluczone, że szwajcarska skocznia będzie krokiem w dobrym kierunku w kwestii poprawy aktualnej sytuacji. Nie licząc Macieja Kota, który nie zakwalifikował się do pierwszego konkursu, wszyscy nasi reprezentanci zdawali się czynić postępy, na czele z powracającym do Pucharu Świata Kamilem Stochem.

To Stoch był zresztą pierwszym Polakiem, który zasiadł na belce podczas sobotniego konkursu. Trzykrotny mistrz olimpijski potwierdził, że z jego formą jest już nieco lepiej – skok na 127 metrów pozwolił mu na objęcie prowadzenia w trudnych warunkach atmosferycznych i mimo że skakał jako dziewiąty, to już w tym momencie można było przewidywać start w drugiej serii i jeden z jego najlepszych występów w sezonie.

Niestety gorzej wyglądała sytuacja pozostałych Polaków, którzy jeden po drugim skakali poniżej tego, czego moglibyśmy oczekiwać. Zaczęło się od Pawła Wąska, który wylądował na 120 metrze i już w tym momencie wiedział, że na drugą próbę raczej nie dostanie okazji, chyba że nagle załamie się pogoda.

Pogoda się nie załamała. Wręcz przeciwnie – warunki się poprawiły, co pozwoliło skakać coraz dalej. W pierwszej trzydziestce skaczących najlepiej skorzystał z tego Norweg Kristoffer Eriksen Sundal – jego 139 metrów dało mu kilkanaście punktów przewagi nad pozostałymi przed ostatnią dwudziestką na liście startowej. Niestety podobnych warunków nie wykorzystał Dawid Kubacki, który podobnie jak Stoch skoczył 127 metrów, jednak w porównaniu do swojego kolegi z kadry miał w teorii znacznie łatwiejsze warunki i fani wiedzieli od razu, że z awansem naszego mistrza świata będą spore problemy.

Ostatnim z naszych był Piotr Żyła, który jako pierwszy skakał z niższej belki po dalekich lotach m.in. Sundala czy ostatecznie zdyskwalifikowanego Lovro Kosa. Żyła, który w seriach treningowych i kwalifikacyjnej był zazwyczaj w drugiej dziesiątce lub wyżej, skoczył 133 metry, jednak warunki zdążyły się już wtedy na tyle poprawić, byśmy przez chwilę musieli się obawiać, czy i on nie odpadnie już po pierwszym skoku.

Problemy mieli Polacy, ale mieli je też faworyci. W trudniejszych warunkach nie poradzili sobie chociażby Ryoyu Kobayashi i Karl Geiger, którzy wylądowali w trzeciej dziesiątce. Po pierwszej serii prowadzi Andreas Wellinger, którego 133 metry przy słabszych warunkach i mocno obniżonej belce okazało się być nie do pobicia dla reszty skoczków z czołówki. Na wirtualnym podium stoją także Michael Hayboeck i Marius Lindvik. Tuż za nim jest Stefan Kraft, a piątkę zamyka świetny Sundal. Stoch zajmuje 20. miejsce, Żyła jest 27., Kubacki i Wąsek odpadli, kończąc odpowiednio na 33. i 36. miejscu.

Największym zawodem dla polskich kibiców jest oczywiście tak wczesne odpadnięcie Kubackiego, który po zawodach w Klingenthal przyznał, że trener Thomas Thurnbichler proponował mu spokojne treningi jeszcze przed zmaganiami na Vogtland Arenie. 33-latek chce jednak wróci do dobrej formy poprzez starty w zawodach.

– Nie był to dobry skok. Odbicie było trochę za późno, warunki także nie najłatwiejsze. Błąd na progu dużo mnie kosztował. Było za późno, nie zdążyło mnie nakręcić, na dole brakowało prędkości, aby odlecieć. (...) Brakuje, patrząc na ten skok, dużo, ale są też lepsze skoki. Niekiedy mówimy, że niewiele brakuje, czasem się zdarza tak, że z dnia na dzień coś zaskoczy, jest lepsze czucie – powiedział Kubacki w Eurosporcie zaraz po pierwszej serii. Miejmy nadzieję, że coś zaskoczy już jutro, w trakcie drugiego konkursu w Engelbergu, a tymczasem liczymy, że swoje pozycje po pierwszej serii poprawią Żyła i Stoch.

Miał 20 lat i rzucił skoki. Polski wicemistrz świata dziś jeździ ciężarówką

Czytaj też

Miał 20 lat i rzucił skoki. Polski wicemistrz świata dziś jeździ ciężarówką